wtorek, 13 marca 2012

Wierny Przyjaciel ♥ Atos ♥

Do tej notki natchnął mnie Dropsik (piesio Dropsikowej).. Przypomina mi on mojego pierwszego.. najwierniejszego przyjaciela. 

Atos [*] 
Zacznijmy od tego, że ja zawsze chciałam kota, a moja siostra psa. A wszystko dlatego, że nie rozumiałam psów. A koty wydawały mi się "łatwiejsze". Wszystko jednak zmienił pies, który pewnego ranka pojawił się w naszym domu.. Mama z ojcem, przywieźli z giełdy małą czarno-brązową kulkę, która wyglądała na słodkiego pulpecika do miziania. ^ ^
Kiedy to małe, słodkie stworzenie przyjechało do domku, oczywiście, piski, wrzaski bo mamy małego pieska! <3 Miałam wtedy 7 lat..
Trzeba wymyślić dla niego imię.. Burza mózgów.. Sid, Brutus, Pulpet, Maleństwo.. A może po prostu ATOS?!
A niech będzie Atos.

Okazał się nie tylko przytulanką, ale i wspaniałym kompanem do zabaw i odkrywania świata..
Otworzył mi oczy i pokazał, jak wspaniałym stworzeniem jest pies. Wzajemnie się uczyliśmy, wspieraliśmy się.
Stwierdziłam, że czegoś go nauczę.. Nauczyłam go "siad", "leżeć", "łapa", "hop", "nie rusz", "gdzie jest pańcia?!"
Z Atosem to była sama przyjemność.
Kiedy poszłam z nim na spacer nie bałam się odpiąć smyczy, nawet gdy byłam bardzo blisko ulicy.. Zawsze przychodził na zawołanie. Nawet czasami wychodziliśmy kompletnie bez smyczy.. Wiedział gdzie iść, znał wszystkie tereny.. Czasem nawet sam wybierał się na wycieczkę. Wtedy wszyscy domownicy biegali po całym podwórku, po najbliżesz okolicy, a Atosik, jak gdyby nigdy nic, wracał sobie spacerkiem do domu, zaczepiając wszystkich po kolei z miną "Pogłaskaj mnie".
Był strasznie milusiński i całuśny do wszystkich ludzi.
Gdy ktoś przechodził obok płotu, Atos stawał na tylnych łapkach i merdał swoim kikutkiem.. Nie miał już ogonka gdy do nas trafił.
Zawsze chciała, aby Atos miał towarzysza do zabaw. Jednak Mama nie chciała się zgodzić.
Mijały lata, a nasze więzi się powiększały. Wspólne wypady na pole.. zabawy.. szaleństwa..
Kiedy w wakacje pojechałam na obóz, Atos był pod opieką babci. Tęsknił wtedy.. Szukał..
Niestety po powrocie wszystko zaczęło się psuć. Atosik był strasznie osowiały, chwiał się.. jego stan pogarszał się z dnia na dzień. Wymiotował, robił czarną koope.
Gdy jadłam obiad usłyszałam straszny huk. Atos w tym czasie był na dworze.
Szybko pobiegłam na dwór, skąd dobiegał hałas. Pod schodami zobaczyłam moje maleństwo, które leżało i nie reagowało na nic. W łzach, zaniosłam go do chłodnego pomieszczenia. Nie chciał nawet pić. O jedzeniu nie było mowy. Byłam przy nim, ale wiedziałam, że to się dobrze nie skończy. Mama szybko zadzwoniła do weterynarza.. Atos dostał mnóstwo leków. zastrzyków. To go "wyrwało z rąk śmierci".
Następnego dnia pojechaliśmy od razu do weterynarza. Tam podawali Atosikowi kroplówki. Gdy już mieliśmy wychodzić, wyczułam u miśka bardzo twardy brzuch.. Powiedziałam to doktorowi. Trzeba było zrobić zdjęcie. Gdy zobaczyliśmy co tam było, wstrzymaliśmy oddech.. W brzuchu guz, wielkości piłeczki do tenisa.
Mieliśmy dwa wyjścia.. Albo robimy operację teraz, ale Atos najprowdopodobniej by jej nie przeżył, bo był za słaby, albo czekamy do sierpnia, aż stan Atosa się poprawi.
Wybraliśmy drugą opcję. Chcieliśmy jak najwięcej czasu z nim spędzić. Trudne były te chwile.. Gdy usłyszałam wiadomość, że mój najwierniejszy Przyjaciel nie ma szans, nie mogłam się opanować.. Płakałam, serce mi kołatało jak głupie. Nie mogłam przyjąć tej wiadomości..
Postanowiłam walczyć razem z nim! Trwać do ostatniej chwili!
Codziennie znosiłam go na podwórko, żeby się załatwił, i leżałam z nim chwilę na zielonej trawie. Jeden dni były lepsze, drugie gorsze.. jednak walczyliśmy.. Starałam się dać mu podwójne szczęście. Chciałam, by chociaż przez chwilę mógł się poczuć, jak kiedyś. Szalony, zabawny Atosik.. Towarzysz całej rodziny.. Przyjaciel całego świata..
Kolejny dzień, zaczął się tak jak poprzednie. Wstałam rano, wyniosłam Atosa.. Załatwił się.
Zaniosłam go na trawkę w cień.. Usiadłam, a on położył łeb, na mooich kolanach i wpatrywał we mnie, swoje piękne migdałowe oczy. Nagle zaczął dziwnie oddychać. Dusił się. Nie wiedziałam co robić! Czułam się bezradnie. Szybko zadzwoniłam po siostrę, żeby i ona mogła się pożegnać z naszym Przyjacielem. To było straszne.. Nie mogłam mu pomóc! NIC NIE MOGŁAM ZROBIĆ!  ;(((
 ...

...

Odszedł....

...

Odszedł wśród Rodziny.. Do końca był z tymi, których kochał, których codziennie obdarowywał merdaniem ogona.. Niezliczoną ilością szczęścia.
Pochowany został tam, gdzie się wychował. W ogródku, pod drzewkiem czereśni.

Strasznie przeżyłam jego odejście. Wiem, że drugiego takiego psa nie będzie.. On był jak Anioł..
Żałuję tylko, że poświęciłam mu tak mało czasu..

Kochany Atosik, odszedł w wieku 7 lat.. Był mieszańcem cocker spaniela.. Najwspanialszy Przyjaciel..
Kocham Cię... Do zobaczenia... [*] Zawsze pozostaniesz w mojej pamięci, taki piękny i taki wspaniały....

















"Friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly."

12 komentarzy:

  1. Wspanialy pies. [*]
    wiem co czujesz, gdyz tez sama stracilam psa.[*]

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny :(
    Chciałabym takiego pięknego i mądrego psa.
    Zamiast tego mam Ptyśka... A w sumie to nawet i jego nie do końca...
    Historia smutna, ale chyba koniec każdej historii jest smutny...
    [*]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, że był taką samą "rozrywką" w mieście, jak Dyziu teraz.
      Był bardzo inteligentny.. I te jego wspaniałe oczy.. Mówiły wszystko.
      Brakuje mi go. :((

      Usuń
  3. Jakie piękne psisko ;( dlaczego musiał odejść w wieku 7 lat? :( (*) świeczka dla malucha niech śpi spokojnie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tego nie rozumiem. NIGDY nie zrozumiem. ;(
      Dziękuję Ci serdecznie.

      Usuń
  4. Jaki śliczny! :) Też bym chciała mieć takiego psiaka: nie ucieka, łatwo się uczy i wgl jest taki słodki :],,Zaniosłam go na trawkę w cień.. Usiadłam, a on położył łeb, na mooich kolanach i wpatrywał we mnie, swoje piękne migdałowe oczy. Nagle zaczął dziwnie oddychać. Dusił się. Nie wiedziałam co robić! Czułam się bezradnie. Szybko zadzwoniłam po siostrę, żeby i ona mogła się pożegnać z naszym Przyjacielem. To było straszne.. Nie mogłam mu pomóc! NIC NIE MOGŁAM ZROBIĆ! ;(((''- jak to czytałam przypomniałam sobie o moim kocie (Garfield[*]) też taki był jego koniec, ryczałam przy tym jak głupia, ale starałam się zachować spokój ;// Spoczywaj w pokoju malutki[*]Kiedy on odszedł, jak dawno temu? Pozdrawiamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo bym dała, aby wrócił, abym mogła mu wynagrodzić wszystkie złe chwile. Chciałabym znów bawić się z nim, kontynuować naukę. Chciałabym, drugiego Atosa.. Jednak wiem, że taka chwila nie nadejdzie. Zawsze pozostanie w mojej pamięci.
      Atosik odszedł w sierpniu 2010 roku. [*]

      Usuń
    2. Zgadzam się, każdy psiak zasługuje na wynagrodzenie tych złych chwil. Dlaczego takie cudowne psiaki odchodzą tak szybko? nie rozumiem... mimo wszystko świeczka dla wszystkich zmarłych psiaków [*]

      Usuń
  5. Biedny Atos[*] :(
    To pewnie był nowotwór.
    Ja bym oddała jeden dzień życia mojemu poprzedniemu psu.
    Wynagrodziłabym mu te godziny rozłąki.
    Wyrazy współczucia:(

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierwszy raz przeczytałam taki długi post.I aż się wzruszyłam.Gdy mój pierwszy kot odszedł płakałam cały dzień.Boję się pomyśleć, co będzie jak by Pusia odeszła...
    Wspołczuję. [*].
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wzruszające,nie wiem dlaczego dopiero teraz zaczynam czytać bloga , współczuję z powodu Atosa ;C
    Zapalam świeczkę [*]

    OdpowiedzUsuń